Pierwszy tydzień szkoły minął, kolejny się zaczął... Y-oda znowu musiała wyprowadzić do miasta Koszmarów na dalekiej Północy.
Plusem były miłe powitania, między innymi z Freddiem, który biedny siedział sam na stancji przez całe wakacje. Freddie to moja czaszka i mieszka ze mną i z Kitaną. Spogląda z szafy na nasze siedliszcze i generalnie równy z niego gość.
Ostatnio Kitana zaczęła słuchać różnych darmowych audiobooków i szalona angielska wymowa zainspirowała mnie do popełnienia Klasyki Literatury Pysznej:
Ach ten Szejkspir...
W ogóle pod względem wymowy angielskiej i czytania w tym języku poloniści muszą nas mieć za jakichś tłuków, czego najlepszym przykładem jest podpis pod jedną z ilustracji w podręczniku od polaka: "Stonehenge (czyt. stołnhendż)" i jeszcze kilka innych tego typu kwiatków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz